Jak portowcy „rysowali” drogę na wodzie
W XIX i pierwszej połowie XX wieku jedyną „autostradą” dla statków był szlak wyznaczony bojami, pławami świetlnymi, latarniami i drewnianymi stawami. Za ten pływający system znaków na odcinku Świnoujście – Szczecin odpowiadała specjalna brygada Urzędu Budowy Portu, zwana znakarzami toru. Utrzymanie oznakowania- kilkuset różnego rodzaju urządzeń, boi, pław, znaków nawigacyjnych – wymagała wykonania szeregu prac, wykonywanej w cyklu miesięcznym i kwartalnym. I tak np. latem boje porastały wodorostami- co kilka tygodni trafiały więc do bojarni w stoczni, gdzie robotnicy zeskrobywali glony, usuwali rdzę, pokrywali powłoką smoły i malowali świeżą warstwę farby odbijającej światło. Zimą lód mógł zmiażdżyć nawet stalową pławę, dlatego wiele znaków wyciągano na brzeg, a w torze zostawiano tylko proste tyki lub włączano światła brzegowe.

Nauka kolorów, czyli dlaczego czerwona jest lewa
Już w 1857 r. przy wejściu do portu stanęła pierwsza boja świetlna, a do 1880 r. cały tor oznaczono w systemie czerwony / zielony. Zasada – w uproszczeniu – obowiązuje do dziś (system IALA):
Kierunek płynięcia | Strona toru | Kolor boi |
„Z morza” do portu | lewa burta | czerwony |
prawa burta | zielony |

Dlaczego znaki nawigacyjne są wciąż ważne?
Choć dziś kapitan wspomaga się satelitą, fizyczne znaki na wodzie nadal są elementem systemu bezpieczeństwa – bo elektronika może zawieść, a farba i lampa działają nawet w ciszy radia. Fundamentem tej niezawodnej metody jest praca dawnych znakarskich ekip Basenu Północnego, które dawno przed wynalezieniem GPS-u potrafiły „narysować” bezpieczną ścieżkę pomiędzy Bałtykiem a Szczecinem.