Przemysłowy „kombinat” stoczni

Gdy pod koniec XIX w. Urząd Budowy Portu rozbudowywał swą bazę w Świnoujściu, sercem całego zespołu stała się jednokondygnacyjna hala warsztatowa: około 60 m długości, 20 m szerokości, niespełna 6500 m³ kubatury i ponad 1800 m² powierzchni użytkowej. Ustawiono ją ukośnie względem basenu, aby bramy obu naw wychodziły wprost na główne place składowe. Pośrodku znalazł się niewielki ryzalit biurowo-magazynowy, natomiast dwie szerokie nawy tworzyły odrębne, lecz uzupełniające się „linie produkcyjne”. Hala i cała stocznia korzystała w procesie produkcji z własnych źródeł energii. Była nią przede wszystkim kotłownia- usytuowana na zapleczu hali warsztatowej. Dopiero później system parowy  wyparła elektryczność.- dwa napędzane parą generatory prądotwórcze o mocy 250 i KM, wytwarzające napięcie 220v.Rezerwowa siłowni akumulatorowa zapewniała prąd o natężeniu 530 amperów.

Północna nawa – kuźnia pary i żaru

Cztery koksowe paleniska, osiem masywnych kowadeł i dwa młoty sprężarkowe (bijaki 500 kg i 250 kg) zamieniały rozpalone do białości pręty w okucia dalb, łańcuchy kotwiczne, sworznie i klucze przeładunkowe. Mechaniczne młoty napędzano sprężonym powietrzem wytwarzanym we wspólnej sprężarkowni, a lżejsze narzędzia odbierały moc z wałów transmisyjnych i skórzanych pasów biegnących pod stropem.  Kilkanaście tokarek, frezarek, strugarek i wiertarek tworzyło drugi filar hali. Początkowo napęd dawały transmisje pasowe; wkrótce zastąpiły je indywidualne silniki elektryczne zasilane z generatora sprzężonego z maszyną parową w zachodniej dobudówce. Dzięki temu warsztat potrafił „wyskrobać” wszystko: od śrub i nakrętek po dwumetrowe wały napędowe pomp odwadniających.

Kotłownia i maszynownia – energetyczne zaplecze

Za południową nawą stał kocioł zdolny wygenerować 1,5 t pary na godzinę. Para napędzała maszynę parową (źródło prądu) oraz, w razie potrzeby, młoty kuźni. Hala była więc niemal samowystarczalnym systemem: woda z wieży ciśnień, węgiel z bocznicy, para w kotle, prąd w przewodach – wystarczyło, by utrzymać flotyllę portową w ruchu bez oglądania się na zewnętrzne zakłady.

W ryzalicie znalazło się miejsce dla stolarni. Tu powstawały drewniane skrzynie transportowe, formy odlewnicze i detaliczne elementy wyposażenia statków.

Hala i jej wyposażenie było kluczowe dla stoczni:  zapewniało jej pełną niezależność – każdy detal, od gwoździa po wał śrubowy, mógł powstać na miejscu. umożliwiało szybkie naprawy – awaria pogłębiarki czy holownika nie czekała tygodni na części zamienni. I było wyjątkowo ekonomiczne- wspólny napęd parowo-elektryczny był tańszy niż rozproszone, małe kotły i generatory.

Upadek i pamiątka

Po 1945 r. sprzęt stopniowo wywożono, a radziecka modernizacja pozostawiła tylko gołe ściany. Kotłownię wyburzono po 1994 r., lecz w murach wciąż widać zarysy bram suwnic i łukowe okna o wysokości całych dwóch pięter. 

Na przełomie XIX i XX w. dzień pracy kowala czy tokarza trwał 10–12 godzin, lecz stawka czterech marek dziennie uchodziła za bardzo dobrą. W soboty, po wypłacie tygodniówki, część zarobków szła na chleb, śledzia i bilet do publicznej łaźni – ciepła kąpiel raz w tygodniu była luksusem, który stocznia, paradoksalnie, pomagała opłacić.