Wieża ciśnień – ceglana bateria stoczni

Historia i miejsce w układance portu

Gdy w 1898 roku na południowo-zachodnim brzegu Basenu Północnego wyrosła smukła, ceglasta wieża, stocznia właśnie wchodziła w złotą epokę pary. Warsztaty, kotły, a nawet parowozy z pobliskiego dworca Hafenbahnhof zużywały tony węgla – i tysiące litrów wody. Nowa wieża ciśnień została zaprojektowana jako wspólny rezerwuar dla obu zakładów. Z biegiem lat, mimo zmian właścicieli i technologii, pozostawała nieodzownym elementem krajobrazu portu aż do końca II wojny światowej. Po 1945 r. obszar przejęła flota radziecka; samej wieży prawdopodobnie już nie podłączano, ale też jej nie zburzono. Dzięki temu do dziś możemy obejrzeć niemal kompletny oryginał sprzed 125 lat. tablica z napisem „ERBAUT IM JAHRE 1898”

Architektura – elegancja funkcji

Wieża wznosi się na około 20 metrów. Ośmiokątna baza zwęża się ku górze w cylindryczny trzon i kończy stożkowym dachem z małą latarnią wentylacyjną. Wnętrze wypełniała metalowa beczka o pojemności 60–70 m³; ściany z czerwonej cegły pełniły rolę zarówno konstrukcyjną, jak i izolacyjną, chroniąc wodę przed zamarzaniem zimą oraz przegrzaniem latem. Jest to typowy, lecz pieczołowicie opracowany przykład pruskiego budownictwa inżynieryjnego – całość łączy prostotę z dekoracyjnymi fryzami z cegły licowej, dzięki czemu praktyczny zbiornik stał się jednocześnie ozdobą panoramy portu.

Bez stałego ciśnienia w sieci wodnej stoczni nie sposób było hartować stali, chłodzić obrabiarek ani napełniać stalowego „żołądka” parowozu. Pompy tłoczyły wodę, ale nie pracowały równo: raz potrzebowano ich pełnej mocy, innym razem mogły odpocząć. Wieża rozwiązywała problem w najprostszy możliwy sposób – zamieniała energię pomp w „wysokość” słupa wody. Im wyżej podniesiemy ciecz, tym silniej napiera na rury; dwadzieścia metrów wystarczało, by zapewnić w całym zakładzie równą presję około dwóch barów. Gdy w warsztacie ktoś odkręcił hydrant, woda płynęła natychmiast i z tym samym impetem, nie czekając aż pompa „złapie obroty”. Zasada działania była więc identyczna z tą, jaką dziś wykorzystują miejskie wieże ciśnień: grawitacja zamiast prądu reguluje ciśnienie i tworzy zapas na wypadek awarii.

Jak to działało w praktyce

Tłoczenie – pompy parowe podnosiły wodę z Świny do zbiornika na szczycie.

Magazynowanie – zbiornik gromadził energię w postaci wysoko położonej wody; jeśli pompy stanęły, woda nadal płynęła.

Rozprowadzanie – rury prowadziły wodę do wszystkich punktów odbioru. Spadek poziomu w zbiorniku o kilka centymetrów wystarczał, by wyrównać gwałtowny pobór z kilku hydrantów naraz.

Automatyczna regulacja – pływak uruchamiał pompy ponownie, gdy woda opadła poniżej ustalonego poziomu, zamykając samoczynny cykl.

Tak ustawiony układ pozwalał pompom pracować w stabilnych warunkach, oszczędzał węgiel i przedłużał żywotność urządzeń.

Ciekawostka

Sygnał z chmur

Stoczniowcy szybko nadali wieży rolę… zegara. Wieczorem, gdy kotłownia miała nadmiar pary, zawracano ją do małej syreny na dachu. Jedno głośne uderzenie w gwizdek rozchodziło się nad wodami Świny i oznaczało „fajrant!”. Mieszkańcy mówili, że „stocznia wypuszcza duszę”, bo z latarni unosiła się smuga białej pary.